www.jestemnaptak.pl |
Miała być dziś druga część wyprawki, ale dziś jest dzień z cyklu: "nie rób, nie dotykaj, nie mrugaj, nie oddychaj", czyli najlepiej się połóż i nie wyścibiaj nosa spod kołdry, bo krzywdę sobie zrobisz.
Zaczęło się w nocy. Jak człowiek spać nie może, to nagle wszystkie zmysły mu się wyostrzają. Słyszę, że dzieją się jakieś inne odgłosy niż zwykle, myślę sobie: jakieś żyjątko na dworze sobie biega, ale za chwilę znowu. Tak jakby coś usiłowało przesunąć moją piłkę do ćwiczeń! Bez soczewek kobieta ślepa jak kret, ale ostro wzrok wytęża i widzi, że coś tam pod tymi drzwiami tarasowymi wędruje. Godzina 04:02 nie wytrzymałam i zaświeciłam światło. P. się zerwał jak poparzony, nad głową widziałam już tę chmurkę WTF?! Mówię, że coś nam biega za zasłoną. No więc P. niewiele myśląc złapał za zasłonę, a tam coś sporego, czarnego śmignęło Bóg raczy wiedzieć dokąd. Siedzę przez chwilę w szoku, On obok. Już zdążył miotłę przynieść, ale nic z tego - nie widać nieproszonego gościa.
Ja: -Ty jutro uciekniesz do pracy, a ja będę się bała. Skąd wiesz, że to mysz?
P.: - A co tak szybko biega, żaba?
(Myślę, w tle coś chrobocze)
Ja: - A co robią myszy w dzień?
P.: - ...czytają.
(Spazamatyczny śmiech mnie ogarnął, łzy popłynęły, chichot nieokiełznany)
P.: - No Mycha, biegają, jedzą i srają - takie życie. Zgaś w końcu to światło, na otwartej przestrzeni i tak nie mamy z nią szans.
Kocham mojego Małża za to, że mnie nie zabił i poluje ze mną na myszy kiedy za dwie godziny musi iść do pracy:) Ale jeszcze bardziej za to, że po tym wszystkim nic nie powiedział, jak wyprałam mu dziś firmowy telefon i przypaliłam garnek z burakami na obiad...
P.: - A co tak szybko biega, żaba?
(Myślę, w tle coś chrobocze)
Ja: - A co robią myszy w dzień?
P.: - ...czytają.
(Spazamatyczny śmiech mnie ogarnął, łzy popłynęły, chichot nieokiełznany)
P.: - No Mycha, biegają, jedzą i srają - takie życie. Zgaś w końcu to światło, na otwartej przestrzeni i tak nie mamy z nią szans.
Kocham mojego Małża za to, że mnie nie zabił i poluje ze mną na myszy kiedy za dwie godziny musi iść do pracy:) Ale jeszcze bardziej za to, że po tym wszystkim nic nie powiedział, jak wyprałam mu dziś firmowy telefon i przypaliłam garnek z burakami na obiad...
Zapraszam Was na świeżutki fanpage! Jeszcze go nie do końca ogarniam, ale klikać już można :)
Ale się uśmiałam :D. Masz bardzo dowcipnego Męża :).
OdpowiedzUsuńTaaak, dobrze, że taki jest :)
UsuńOj mężowie bywają bardzo dowcipni:) Powiem tak: gdyby nie potrafili wybaczyć nam takich "małych" przewinien na pewno nie byliby naszymi mężczyznami - są na to skazani ;)
OdpowiedzUsuńPS: strasznie podoba mi się Twój szablon Bloga - sama go tworzyłaś ?
OdpowiedzUsuńtak, szablon jest mój, ale na bazie tego najprostszego z bloggera.
UsuńHihi...rozbawiłaś mnie tym postem ;-)...i ja miałam podobną przygodę...tylko, że myszka była młoda i daliśmy radę ;-). Dobrego dnia dla Ciebie
OdpowiedzUsuńooo fajnie, że wróciłaś :)
UsuńNam jakiś czas temu wpadł przez okno nietoperz :D Nie wychyliłam nosa spod kołdry ;)
OdpowiedzUsuńoj Ewcia widzę że sezon na myszki trwa bo u nast też polowanko;-)
OdpowiedzUsuńpzdr
O rety! Ja to bym chyba pisku narobiła w nocy, na całe osiedle :D:D:D
OdpowiedzUsuńHahaha;D
OdpowiedzUsuńJa też kiedyś męża w nocy obudziłam, bo coś chrobotało za szafką i tłumaczę mu takiemu zaspanemu, nie za bardzo wiedzącemu o co chodzi, że to chyba mysz, na co on kucnął na łóżku i konspiracyjnym szeptem oznajmił myszy "SIOOOO!"
Zdaje się, że go nie posłuchała;)