poniedziałek, 21 września 2015

UCIEKINIER


Nie jestem najlepszą blogerką na świecie, znowu mnie długo nie było, ale czas spędzany przed komputerem w pełni poświęciłam Antkowi. Nie mogę się nim nacieszyć, dzień ucieka za dniem, a mi wciąż mało. Za chwilę minie 11 bardzo aktywnych miesięcy we troje. Co u nas? Jakby to dobrze ująć... Antek z pewnością nie należy do flegmatyków, jeśli wiecie co mam na myśli ;)

Najpierw płakałam, że nie mogę się ruszyć, że ciągle wisi na piersi albo płacze i nie chce spać w ciągu dnia. Spacer podnosił poziom adrenaliny już na wyjściu, a bieg spowrotem do domu z syreną sygnalizującą śmiertelny głód, przypominał sprint o wymiarze niemal olimpijskim. Po trzech miesiącach, kiedy opanowaliśmy coś, co w poradnikach nazywane jest szumnie rytmem dnia, stałam się maniakalną wielbicielką spacerów. Robiliśmy kilkugodzinne trasy zwiedzając okoliczne wsie. Czekałam na każdy uśmiech, wyraz zainteresowania, zdziwienie. Potem zaczęły się obroty, pełzanie i w ciągu jednego miesiąca Antek usiadł, zaczął raczkować i wstał. Od tej chwili możemy śmiało dołączyć do cyrkowej trupy z akrobacjami. Antka wszędzie pełno: przy stole, za stołem, pod stołem, ostatnio nawet na stole. Otwieram szafkę - Antek już w środku, robię pranie, On froteruje nim podłogę. Prasowanie? Uwielbiam tę minę mówiącą: "Ale mamoooo, to trzeba posegregować!". Nie mogłam się doczekać tego wszystkiego, a teraz... 

Zatrzymałabym czas za wszelką cenę. Za chwilę powrót do pracy, przytulam więc 10 razy więcej, całuję gdy tylko uda mi się go złapać, bawię się poświęcając 100% uwagi tylko Jemu. Każdy kadr dokładnie utrwalam w pamięci, pamiętając o najdrobniejszych szczegółach. Nad ranem obserwuje niepowtarzalne uśmiechy wysyłane do mnie przez sen. Przysuwam się, gdy małe rączki sprawdzają, czy na pewno ktoś jest obok. Wlewa się we mnie jakieś dziwnie gorące uczucie czułości, kiedy Antek z zamkniętymi oczami wtula się w pierś z całej siły. Zawsze mówiłam, że nie dam się zamknąć w domu z dziećmi, że będę niezależna, imprezowa, będę spełniona zawodowo. Niewielu dookoła mnie jest w stanie uwierzyć, że nie potrzeba mi tego i dałabym wszystko, żeby móc zostać jeszcze trochę w domu. Każdy dzień jest cenny, na wagę złota. Nie czuję potrzeby balowania do białego rana i spotykania się z klubowymi znajomymi. W domu jest wszystko czego potrzebuje. Czuje wewnętrzny spokój, kiedy mam Go na wyciągnięcie ręki. Moje myśli skupione są na tym co tu i teraz, jednak jedno mi już zaczyna przeszkadzać. Z tyłu głowy kiełkuje niepokój, że kurczy nam się ten czas, który mamy tylko dla siebie. Coś dusi mnie w gardle, wyciska łzy na myśl o tym co stracę, kiedy przyjdzie mi wrócić do pracy. Mam wrażenie, że coś wyrywa mi z rąk chwile spędzone z moim dzieckiem. Nie potrafię go złapać... Czas to wytrawny gracz, niedościgniony uciekinier.

12 komentarzy:

  1. Początki macierzyństwa zawsze są trudne tak samo jak powrót do pracy. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało być na odwrót. Powrót do pracy jest tak samo trudny jak początki macierzyństwa. :)

      Usuń
    2. Miało być na odwrót. Powrót do pracy jest tak samo trudny jak początki macierzyństwa. :)

      Usuń
  2. Początki macierzyństwa zawsze są trudne tak samo jak powrót do pracy. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja Cię doskonale rozumiem... na myśl o powrocie do pracy aż ryczeć mi się chce, bo jeszcze chciałabym posiedzieć z dzieckiem, nacieszyć się każdą chwilą z nim spędzoną, ale tak się chyba nie da, choćby się tych chwil miało nieskończenie wiele...
    Jak fajnie, że napisałaś... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach jak dobrze wiem o czym piszesz! Korzystajcie z każdych wspólnych chwil, bo strasznie się kurczą, gdy wraca się do pracy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Idziemy łeb w łeb - Junior skończył właśnie rok ;)
    Nie wracam do pracy, obecnie po urlopie macierzyńskim, urlopuję się wypoczynkowo, a potem wskoczę na urlop wychowawczy - prawdopodobnie na 3 bite lata ;) co mi się uśmiecha, bądź czasem wywołuje zgrzyt zębów - wszystko ma plusy i minusy!
    Powodzenia, dasz radę - kto jak nie Ty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz pojęcia jak Ci zazdroszczę. Ja jestem rozdarta, z jednej strony dałabym wszystko żeby zostać z Antkiem, z drugiej - nie chce wypaść z obiegu w pracy.

      Usuń
  6. Domyślam się jak musi Ci być ciężko ... Przede mną póki co te wszystkie wspaniałe chwile, które opisałaś ;) Ale już wiem, że powrót do pracy będzie ciężki. Łap te ostatnie chwile. Ale pomyśl jak fajnie się będzie wracało z pracy wiedząc, że czeka na Ciebie to Małe Cudo :) Wszystko ma swoje plusy ;)
    Trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajnie, że jesteście! Majka też z nieogarniętego noworodka stała się ciekawą świata dziewczynką, włazi wszędzie, tak jak Antek :) Doskonale rozumiem Twoje obawy i chęć nacieszenia się 'na zapas', szkoda, że tak się nie da ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Milo sie czyta ze tylko poczatek jest ciezki, a potem juz jest znacznie lepiej....;)

    OdpowiedzUsuń