piątek, 8 sierpnia 2014

5 RZECZY, KTÓRYCH NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ PRZED CIĄŻĄ




Nie było drastycznej decyzji pod tytułem "od dzisiaj staramy się o dziecko". Miało być w miarę spontanicznie i tak też było. Nie czytałam nic wcześniej nt. ciąży, miałam świadomość podstaw: jestem zdrowa, nie biorę leków, szczepiona na różyczkę byłam. Czułam się świetnie, regularnie ćwiczyłam, byłam aktywna, w pracy sytuacja wydawała się stabilna (jeśli po 1.5 roku pracy można tak powiedzieć). Jakież było moje zdziwienie, kiedy dotknęły mnie sprawy, których zupełnie nie byłam świadoma.

Praca - to było coś, czym najbardziej się denerwowałam. Może to źle zabrzmi, ale prawda jest taka, że nie do końca potrafiłam się cieszyć z tych dwóch kresek, dopóki nie przebrnęłam rozmowy z szefem. Lubię swoją pracę, złego słowa nie mogę powiedzieć o swoim kierownictwie, wręcz odwrotnie - czułam się doceniona, kiedy po roku pracy jako jedna z nielicznych dostałam umowę na czas nieokreślony i wysłano mnie na super drogie szkolenie, ot tak, bo mi się zachciało jechać. Miałam wyrzuty sumienia, że we mnie inwestują, a ja po tak krótkim czasie powiem, że jestem w ciąży. Z drugiej strony wiedziałam, że myśląc w ten sposób nigdy nie znajdę dobrego czasu na dziecko, a poza tym przecież będę pracować do końca ciąży, bo nie wyobrażałam sobie bezczynnego siedzenia w domu. Jak się okazało, moje obawy co do reakcji szefa były przesadzone - kierownictwo przyjęło wszystko z uśmiechem i bardzo miło zostałam potraktowana. Nie wiem do końca co na prawdę pomyślał, ale to było już jakby poza mną - ja nie odczułam żadnego żalu, złości, niechęci. To było na prawdę budujące, kamień spadł mi z serca i każdemu życzę takiego szefostwa. Gładko poszło i niepotrzebnie odwlekałam tą rozmowę, denerwując się i nie śpiąc po nocach. Niestety później okazało się, że mimo pozytywnej reakcji kierownika, koledzy po fachu nie szczędzili złośliwości.


Niechęć społeczeństwa
- wiele się mówi o dyskryminacji, wytykaniu palcami, itd., ale jakoś nie docierało to do mnie. Byłam PEWNA (o, naiwności ludzka!), że żyję w cywilizowanym kraju, w dużym mieście, gdzie wszędzie wokół mówi się o tolerancji (swoją drogą nie znoszę tego słowa, bo jest puste i w dzisiejszym świecie NIC nie znaczy) i nic takiego nie ma prawa mieć miejsca. Jakież było moje zdziwienie, gdy w pracy, wśród ludzi, z którymi spędzam większą część swojego czasu, nagle zostałam zepchnięta na jakiś dziwaczny margines. Przy mnie przestano rozmawiać o wspólnych wyjściach, codziennych problemach, wykluczona zostałam z pracy laboratorium. No dobra, zmieniłam chwilowo stanowisko, bo chemiczne opary to może nienajlepsze środowisko dla ciężarnej, ale pracowałam w laboratoryjnych papierach i nie mogłam być od tego odcięta. To, że z dnia na dzień kierownik znalazł mi miejsce w biurze, również było szeroko komentowane, bo przecież na pewno mam jakieś chody, skoro tak się przejął. I coś czego bałam się najbardziej: "ale się napracowała przez te 1.5 roku". Z czasem słyszałam, że chyba sobie uroiłam tą ciążę bo to już 5 miesiąc, a ja dalej nie mam brzucha, a tak w ogóle to co ja jeszcze robię w pracy, przecież powinnam iść od razu na L4. Przyznam szczerze, że to ostatnie było tak nagminne, że w pewnym momencie przeważyło decyzję o zwolnieniu - nie mogłam już słuchać, jak bardzo ludzie chcą się mnie pozbyć. Z jednej strony gadali, bo jak to że tak długo pracuję, a z drugiej jakbym od razu poszła na zwolnienie, to też by była seria plotek o moim lenistwie. Kiedy już brzuch się pojawił, zupełnie obcy ludzie (np. w komunikacji miejskiej) patrzyli tak, jakbym im krzywdę zrobiła. Miałam wrażenie, że nawet czasem specjalnie ktoś mnie szturchnął, czy przejechał wózkiem na zakupy. Być może nie wyglądam na swoje 26 lat, ale nie uważam żeby to był powód takiego traktowania. Małoletnie ciężarne też zasługują na podstawowe, kulturalne zachowanie. Nie powiem, bo było również kilka bardzo miłych gestów ze strony zupełnie obcych ludzi, ale te można wyliczyć na palcach jednej ręki. Zdarzyło się również, że zasłabłam w tramwaju, bo było bardzo gorąco i dopiero gdy poprosiłam młodego chłopaka to wstał, ale z niezbyt zadowoloną miną, komentując, że przecież są specjalne miejsca dla ciężarnych w tramwaju (wyobraźcie sobie, że nie miałam sumienia prosić na oko 80-letniej pani, żeby akurat TO miejsce mi zwolniła). Jeszcze to o czym wspomniałam już wcześniej - niektórzy są mocno zawiedzeni, że mój brzuch nie jest wielki jak stodoła i mimo 8 miesiąca nie poruszam się jak hipopotam, bo "ja to przytyłam 23kg w ciąży!", a ja 11 i mimo wszystko jest mi ciężko już to nosić.

Fizyczne zmęczenie - plan był taki, że będę pracować do końca ciąży i na prawdę się starałam, ale kiedy przyszedł czas, że musiałam z różnych powodów częściej jeździć na badania i co drugi dzień brać zwolnienie, zaczęłam się zastanawiać. W dodatku w 7 miesiącu przyszedł jakiś fizyczny kryzys. Ćwiczyłam nadal, nie jakoś bardzo intensywnie, ale te 20-30 minut dziennie starałam się wypracować, bo wydawało mi się (i dalej tak myślę), że dzięki temu np. mój kręgosłup będzie w lepszej formie. Niestety wstawanie do pracy (4.30) i powrót do domu późnym popołudniem mocno dawał się we znaki. Właściwie wracałam po to żeby przespać całe popołudnie, nierzadko z potworną migreną i bólem każdego jednego mięśnia. W pracy było nerwowo, nie przestawałam być głównym tematem rozmów, więc kiedy to wszystko się nawarstwiło postanowiłam pójść na zwolnienie, ale tylko na chwilę. Nie wyobrażałam sobie siedzenia w domu, ale kiedy po tygodniu wolnego dalej byłam niewyspana, a odkurzanie mieszkania musiałam robić z przerwą na odpoczynek, doszłam do wniosku, że nie dam rady już pracować. Nie wierzyłam, że nawet upieczenie ciasta, które do tej pory było dla mnie przyjemnością, może człowieka tak wykończyć. Przyznam szczerze, że było to dla mnie czcze gadanie ciążowej hipochondryczki. Teraz wiem, że przychodzi taki moment, że choćbyś nie wiem jak intensywnie żyła, ciąża Cię na pewno zastopuje i wymusi na Tobie zwolnienie tempa. Myślę, że to akurat dobrze, dziecko też potrzebuje rozwijać się w spokoju.

Zachcianki - nie było ich zbyt wiele, ale jak się już pojawiły to koniec świata! Podobnie jak w przypadku zmęczenia, żyłam w świadomości, że zachcianki to pretekst do wykorzystania mężczyzn, żeby coś dla nas zrobili. Raczej żaden nie odmówi swojej kobiecie, skoro nosi jego dziecko, więc można się poczuć jak królewna. Nic bardziej mylnego (no może poza małymi wyjątkami ;) ) - jeśli kobieta w ciąży mówi, że ma ochotę zjeść te czipsy to znaczy, że NA PRAWDĘ jest to KONIECZNOŚĆ. Może kilka razy mi się tak zdarzyło, że biegłam po kapustę kiszoną, a później jadłam McFlurry, ale jak się już zdarzyło, to o niczym innym nie byłam w stanie myśleć. A już jak mi się tak w pracy przytrafiło, to do końca dnia miałam z głowy, bo na niczym się skupić nie mogłam :)

Połóg - teraz coś zupełnie z innej beczki, na poważnie. Nie wiedziałam, że okres połogu jest tak trudny dla kobiety. Nie miałam świadomości i też nigdy się nad tym nie zastanawiałam, co się dzieje z organizmem po porodzie. Kiedy usłyszałam po raz pierwszy o nacięciach, krwawieniach, ranach, bólach i innych dolegliwościach byłam mocno przerażona. Myślałam o tym, śniło mi się to i był moment, że nawet wyłam, bo nie wiedziałam co ze mną będzie. Do tej pory sam poród mnie nie przeraża tak, jak to co będzie później, ale jakoś trochę spokojniej do tego podchodzę - przecież nie da się inaczej, a poza tym nie ja pierwsza i nie ostatnia, tak? Gdzieś jednak z tyłu głowy mam lęk o to, jak się będę goiła po porodzie i czy dam radę zajmować się szkrabkiem.

A Wy czego oczekiwałyście po okresie ciąży? Przytrafiło Wam się coś niespodziewanego?

19 komentarzy:

  1. Każda ciąża jest inna i jeśli kiedyś będziesz ponownie przeżywać ten stan, to zobaczysz :) Gadaniem ludzi nie ma co się przejmować, choć pamiętam jeszcze jak rozchwiana jest psychika w tym czasie. Myśl jednak o dziecku i o sobie, a reszta nie się... ;)
    Dla mnie najegzotyczniejszą zachcianką był śledź w occie zagryzany pączkiem, brrrr....ale wtedy smakowało niebiańsko :D
    Powodzenia kochana, trzymam za Was kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zawsze przy porodzie nacina się krocze, teraz starają się je jak najbardziej chronić i tną w ostateczności... W Twoim przypadku może być tak, że urodzisz bez nacięcia i wszystko ładnie, bez problemu się zagoi. Nie martw się na zapas ;)

    Jakie wykonujesz ćwiczenia na kręgosłup? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak dalej pójdzie to będę miała cesarkę, bo Szkrabek nie chce się odwrócić :( a tak się nastawiałam na naturalny poród. Wierzę jeszcze, że jednak mu się uda dobrze ułożyć.

      Ćwiczę "koci grzbiet", staję w rozkroku, pochylam się do kąta prostego i wracam do wyprostu i ćwiczę na piłce - kładę się bokiem i unoszę rękę i nogę, albo siadam i kręcę kółka miednicą lub pochylam się na boki. Spróbuję napisać posta z zestawem ćwiczeń :) Ale piłka to jest super sprawa, bardzo polecam.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Chyba będę musiała kupić taką piłkę :)
      W którym tyg. robisz USG 4D? :)

      Usuń
    3. Robiliśmy w 12 i 22 tygodniu, bo moja pani doktor szczęśliwie zaprosiła nas do prywatnej kliniki i udało się za to nie płacić. Tym razem będzie już płatne, ale chciałabym zajrzeć jeszcze raz do serduszka, bo w 22 tyg. wykryto bright spot, przeszłam konsultacje w szpitalu na wczesnej diagnostyce, później kardiologa dziecięcego i chciałabym żeby moja pani doktor jeszcze raz zerknęła. Poza tym... Chcę go zobaczyć :) jetem już strasznie stęskniona:) Teraz jesteśmy w 32tygodniu.

      Usuń
    4. Ja planuje tylko jedno USG 4D i wlasnie zastanawiam sie w ktorym tygodniu najlepiej zrobic? :-)

      Usuń
    5. 12 tydzień to wykluczenie wad genetycznych, 22 tydzień to połówkowe - sprawdza się prawidłowy rozwój dziecka, badanie po 32 tygodniu mówi o prawidłowym przyroście masy dziecka. Każde ważne, ale poza niektórymi wadami wszystko dostrzeże też zwykły aparat USG. Jeśli chcesz zobaczyć dzieciątko, to fajne zdjęcia wychodzą już z tego połówkowego, a teraz to już chyba w całej okazałości będzie można podejrzeć. Najlepsza pamiątka to chyba właśnie takie USG z ostatnich tygodni :)

      Usuń
  3. Z rzeczy których się nie spodziewałam to wymioty przez cały okres ciąży, senność - mogłam spać zawsze i wszędzie i sam poród, który inaczej sobie wyobrażałam. Jeśli chodzi o połóg, to mimo, że szpital w którym rodziłam szczyci się tym, że chronią krocze zostałam nacięta, a przy szyciu lekarz powiedział do położnej, że nie było potrzeby nacinania, na co ona odpowiedziała "a bo później marudzą, że popękały" :/. Przy połogu według mnie najważniejsze jest, żeby mieć kogoś do pomocy. Bez mojego męża nie dałabym rady. To on przez pierwsze dwa tygodnie zajmował się maleństwem, przynosił do karmienia, przewijał itd.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja będąc w ciąży od razu zmuszona byłam iść na zwolnienie ze względów zdrowotnych bo chociaż nigdy o tym tu nie pisałam moja ciąża była mocno zagrożona i chyba to było dla mnie największym zaskoczeniem.

    OdpowiedzUsuń
  5. w pierwszej ciąży senność straszna:-P wracałam z pracy-nawet tam kładłam się momentami na biurku bo nad tym nie panowałam- i szukałam miejsca by spać jak przychodził wieczór tylko zmieniałam pomieszczenie;-)
    brzuch zaczął być widoczny w 5-6mc przytyłam ok 10kg i reszta była ok
    szef super( facet) był lepszy niż niejedna kobieta w stos do mnie
    nigdy nikt przez te wszystkie mc nie ustąpiłmi miejsca nawet na poczcie gdy czekałam w upale ponad godz. i myślałam że odpłynę itd itp
    za to ja teraz jestem jeszcze b.wyczulona na kobitki w ciąży i robię wszystko by było im lżej łącznie z przepuszczaniem w kolejce nic mnie to nie kosztuje a może jej właśnie pomagam
    no i dodam że zero fanaberii żywieniowych zawsze miałam skłonności do mieszania :-)
    niczym się nie przejmuj dbaj o siebie i dziecko
    i ciesz każdą obecną i nadchodzącą chwilą
    Ewka kibicuję Ci z całego serca
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój poród też zakończył się cesarką, urodziłam o 20:40 i na pierwszą noc położne zabrały mi maluszka abym mogła odpocząć. Na drugi dzień po cesarce Pan Tata mi pomógł mi wstać i się umyć pod prysznicem. Potem już chodziłam i wszystko robiłam sama przy małym chociaż baaaardzo powoli. Dla mnie połóg to pikuś w porównaniu z porodem. Co do krwawienia to myślałam, że będzie dużo gorzej. W sumie najgorsze są pierwsze 4 doby, potem jak się ma maluszka w domu, to już się o tym nie myśli. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że przejdę to tak gładko i nie będę miała czasu się zastanawiać, że boli i krwawi ;)

      Usuń
  7. no ja tez sie bałam rozmowy z szefem ale jakoś to przyjął choć nie był zbytnio zadowolony :) ale musiałam iść na L4 bo nie nadawałam się już do pracy,, zachcianki to mialam na pomidory i kwaśne :) od słodkiego mnie odrzuciło ale już powróciły mi smaki :( i dziękuje że nie wymiotowałam ! tylko delikatne mdłości ...

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja w ciąży pół dnia martwiłam się porodem, a kolejne pół połogiem. Ale nie martw się połóg nie jest taki straszny (przynajmniej u mnie tak było). Bez problemu zajmowałam się Leonem, miałam nacięte krocze i pękniętą szyjkę więc nie jestem przykładem połóg super bo bez żadnych nacięć i problemów. Oczywiście przez pierwsze kilka dni, pomagała mi mama żebym mogła odpocząć, trochę boli ale da się to przeżyć:) A 6 tygodni mija bardzo szybko.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak wiesz, mnie w kontekście "ciąży" zaskoczył w pierwszej kolejności jej brak, czyli niepłodność ;)
    A tak poza tym: dopóki nie zaszłam w ciążę marzyłam o tym, że będę pracować na maxa aż do samego końca, do oporu. Zawsze byłam bardzo aktywna życiowo i zawodowo: w pracy spędzałam długie godziny, a po pracy nie umiałam wysiedzieć na tyłku. Znajomi mówili na mnie ADHD a mąż cieszył się jak przychodził poniedziałek, bo tak go potrafił wymęczyć weekend ze mną.
    W 6 tygodniu ciąży trafiłam do szpitala z plamieniem i krwawieniem. I od tamtego czasu lekarze zabronili mi powrotu do pracy, jak również i sam pracodawca postawił sprawę zdecydowanie - zakaz pracy (pracodawca wiedział o in vitro, bo kilka miesięcy wcześniej mu powiedziałam, że skorzystamy w tej metody).
    Obecnie kończę 14tc i siedzę w domu. Jest dziwnie. Jestem rozlazła i rozespana. Pierwsze tygodnie siedzenia w domu znosiłam bardzo źle. Ale już się powoli przyzwyczajam do nowych okoliczności. Przypuszczam, że jest mi łatwiej, bo tak długo i ciężko walczyłam o tego Dzidziusia.

    Ale zakoczyło mnie właśnie to, że jednak nie pracuję w ciąży. Niemal od samego początku. Los zadecydował za mnie.
    (i nie mam żalu)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejszy jest maluszek, a praca... poczeka.

      Usuń
  10. Z rzeczy których sie nie spodziewałam jako zdrowa ,mloda osoba, to że będą w ciąży problemy z dzieckiem. Jak dla mnie najgorsze 9miesiecy, no ale wiecej strachu niż prawdy.
    Następnie co wspominam źle to noc po porodzie, myslalam że umieram doslownie i w przenosni. Temperatura 40stopnie nie dająca się zbić, macica obkurczała się tak bolesnie ze porod nie był taki straszny jak ten cały połóg. A dzis patrząc z czasem, nie załuje niczego patrzać na mojego stwora,który własnie sie obudził w nienajlepszym humorze.

    OdpowiedzUsuń