środa, 4 listopada 2015

HJUSTON MAMY PROBLEM, CZYLI JELITÓWKA U MAŁEGO DZIECKA

 http://www.babymoon.es

Chyba zmienię fach na czarnowidza. Czary-mary! Stało się to, czego bałam się najbardziej. Miałam od poniedziałku aklimatyzować Antka w punkcie opieki, w przyszłym tygodniu miał być wielki powrót do pracy. Miał być, bo Antek pochorował się po raz pierwszy. Właściwie to na 90% ja Go tak urządziłam i walczymy z jelitówką. Dzielę się z Wami na świeżo swoimi spostrzeżeniami. Jak sobie radzić w takiej sytuacji, gdy na dodatek malec nie chce jeść i - co gorsza - pić?

Przyszła pora na potwora - jesień i wczesna wiosna to czas inwazji rota-, adeno-, norowirusów, jak zwał tak zwał. Już cały zeszły tydzień miałam potworny ból żołądka, ale nic poza tym się nie działo. Wyjechaliśmy na weekend i jeszcze w sobotę nic nie wskazywało katastrofy. Antek był w dobrym nastroju, bawił się z kuzynkami. Wieczorem machnęliśmy pienistą kąpiel w wielkiej wannie, położyłam Planktona spać i zostawiając mu niańkę przy łóżeczku ewakuowałam się piętro niżej. Bogu dzięki o stosownej porze przyszedł Morfeusz. Nie chcę myśleć co by było, gdybym w odpowiednim momencie nie położyła się spać. Antek lubi spać na plecach i niestety w tej pozycji zaczął wymiotować. Nie muszę chyba tłumaczyć co się zadziało. W pierwszej chwili, gdy go wyjęłam z łóżeczka, nie mógł złapać oddechu. Zrobiło mi się gorąco, ale momentalnie go odwróciłam i pochyliłam głową nieco w dół. Ufff... udało się. Wymiotował na prawo i lewo. Kilka razy z rzędu. Nie płakał. Nie było gorączki. Oczywiście przeanalizowałam cały jadłospis z ostatnich dwóch dni. Dostał u dziadków nieobrane jabłko, wyjęłam mu skórki z buzi, ale może nie wszystkie? Może coś się przykleiło? Stawiałam na zatrucie. Antek wymiotował całą noc, miałam wrażenie, że to co wyssał z piersi nie zdążyło nawet dotrzeć do gardła, a już wracało. Nad ranem zasnął na dłużej, myślałam, że teraz już z górki. Niestety w niedzielę do południa wymioty zamieniły się w biegunkę. Kupy były brzydkie, najpierw zielone, śluzowate. Przeszło mi przez myśl, że może znowu alergia daje o sobie znać. Przez jakieś dwie godziny było jakby znowu lepiej, Antek bawił się jak oszalały. Widziałam, że jest osłabiony, nie mógł ustać pewnie na nogach, ale nastrojowo było super. Niestety, to była cisza przed kolejną burzą. Popołudniu pielucha nie trzymała już kupy. Równie dobrze mogłabym jej nie zakładać. Byliśmy 300km od domu, ja rzecz jasna nieprzygotowana na taką sytuację, wszystkie sklepy zamknięte, pieluch jak na lekarstwo, prałam na bieżąco, ale suszenie trwało. Wieczorem nie było już wymiotów, noc praktycznie cała przespana, ale rano wszystko wróciło. Walczyliśmy z biegunką i sporadycznymi wymiotami jeszcze do wtorku. Chorowaliśmy niecałe 4 dni, wyszliśmy z tego bez szwanku w miarę szybko i jestem pewna, że to karmienie piersią nas uratowało. Antek nie chciał jeść, przez dwa dni również pić, za to cycka domagał się sam. Był bardzo słaby, w nocy nie wiedziałam czy przysypia, czy już przelewa mi się przez ręce. 

O co bezwzględnie należy zadbać?

Po pierwsze i najważniejsze - jeśli choruje niemowlę - na nic nie czekamy. OD RAZU pędzimy do lekarza. Dwa chluśnięcia i dziecko odwodnione.

Po drugie - nawadniamy, nawadniamy i jeszcze raz nawadniamy. Tu na wygranej pozycji są mamy karmiące - pierś jest lekarstwem na całe zło tego świata. Szczerze mówiąc jestem pewna, że gdyby nie to - wylądowalibyśmy pod kroplówką. Po pierwszych wodnistych kupach teściowa poradziła podać  wywar z korzenia końskiego szczawiu  (0.5 łyżeczki na szklankę wody - gotujemy 5min, po 10 minutach odlewamy gotowy wywar; Antek dostawał dwa razy w ciągu dnia po łyżce). Wywar rzeczywiście wstrzymał biegunki. Nie było ich bardzo dużo. Zachęcałam Planktona do picia. Nie były to wielkie ilości, podawałąm mu strzykawką po kilka mililitrów. Nie liczcie na cudowne kubeczki, słomeczki, miseczki i inne pierdółeczki. Trzeba cierpliwości i co rusz podawać choć kroplę wody. Dość chętnie Antek pił wywar z suszonych jagód. To jednak nie wszystko, zaopatrzcie się w elektrolity. Marchwianka podobno daje dobre efekty. Ja kupiłam Orsalit, ale góry złota temu, kto bezboleśnie poda zalecane dawki. No nie ma opcji. To jest wstrętne i też trzeba się nieźle nakombinować. Nie podajemy rosołu na mięsie i soków owocowych!

Po trzecie - probiotyk. My od 5 tygodnia życia pijemy Latopic, w kryzysowych sytuacjach (alergia, AZS, biegunki) - po dwie saszetki hurtem. Polecany jest też Dicoflor.

Po czwarte - dieta, a raczej powrót do jedzenia. Antek nie jadł przez 3 dni nic poza piersią. Po tym czasie wyciągnął rączkę po skórkę od chleba, wczoraj zjadł skórkę i 6 łyżeczek płatków ryżowych, dziś chrupki kukurydziane i 4 łyżki płatków ryżowych z gotowanym jabłkiem, a popołudniu zupę z marchwi. Podajemy lekkostrawne posiłki, bogate w minerały. Żadnych surowych owoców i warzyw, zero nabiału i pieczywa z ziarnami. Z jedzeniem tak jak z pojeniem - mało, a często. Dzień sprowadza się więc do tego, że biegamy za dzieciem a to ze strzykawką, a to z talerzykiem, ale jak już jemy to znaczy, że żyjemy.

Grypa żołądkowa bardzo uderza w odporność, oszczędzamy zatem progeniturę, bo przy okazji może się skończyć zapaleniem oskrzeli, płuc. Pewnie dlatego polecają szczepienia, ale Antek nie jest szczepiony i nie żałuję. Drugi raz podjęłabym dokładnie tę samą decyzję. 

Pamiętajmy, że jelitówką zarażamy dwa tygodnie - w okresie kiedy się u nas rozwija (ok. tygodnia) i jeszcze ok. 8 dni po tym jak objawy ustąpią. My niestety zawieźliśmy połowie rodziny i tuż po naszym powrocie do domu dostaliśmy telefon, że chorują wszystkie dzieci z którymi Antek miał kontakt. Myjmy ręce, płuczmy zabawki, wietrzmy mieszkania - zaraza rozprzestrzenia się w straszliwym tempie.

Wzięłam jeszcze tydzień urlopu, przesuwamy aklimatyzację w żłobku i mój powrót do pracy. Nie ukrywam, że akurat z tego się cieszę. Zawsze to tydzień dłużej razem.

15 komentarzy:

  1. Znam temat niestety - i syna to spotkało i mnie też. Na razie tylko córka uniknęła jelitówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe szczęście, że nadal karmisz piersią.

    Jak nasza Mała miała 7 miesięcy tak nam wymiotowała jednego dnia, że od razu pojechaliśmy do szpitala, bo bałam się, że się odwodni. Okazało się, że miała nietolerancję żółtka. Na szczęście karmiłam ją wtedy piersią i też nam ona pomogła.

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, brzmi jak z horroru. Nie zazdroszczę ale podziwiam sposób w jaki z tego wyszliście. Bardzo dużą masz wiedzę na temat zdrowia mam wrażenie :) To dobrze.
    A tak pytanie z innej beczki - używacie pieluch tetrowych zamiast pampersów? Tak z ciekawości tylko, czytając zwróciłam na to uwagę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, używamy pampersów;) Choć na wyjeździe miałam wizję tetry, gdy zaczynało brakować pampersów ;) jakoś pewnie dalibysmy rade i z pielucha;)

      Usuń
  4. Oj baaardzo współczuję! Niedawno sami to przechodziliśmy ale Ola w baaaardzo łagodny sposób w porównaniu do Antka. W sumie to tylko luźne kupki robiła... przez pierwsze 2 dni 5-7 dziennie, potem ilość się zmniejszała... Najgorzej to chyba miałam ja, bo mnie trzymało 5 dni, a nic za bardzo wziąć nie mogłam. Oli podawałam Nifuroksazyd, probiotyk i oczywiście duuużo piersi. Na szczęście ona nie miała problemu z jedzeniem i piciem.

    Dobrze, że u Was już lepiej! Dużo zdrówka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się okazuje każde dziecko inaczej to przechodzi. Pierś ratuje życie ;) oprócz nifuro można też podać węgiel - jest w kropelkach dla dzieci :)

      Usuń
  5. My też przez to przechodziliśmy z bliźniakami. Marchwianka bardzo pomaga, ważne, żeby była z ekologicznej marchewki. Kupiłam też w aptece preparat nawadniający z marchewki z firmy, która produkuje obiadki dla dzieci. Karmienie piersią pomaga. O probiotyku na jelitówkę nie słyszałam. Kupię, żeby mieć jakby znów nas dopadła.
    Bardzo przydatne rady.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, współczuję! Ale dobrze, że już wszystko okej :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, Panna O ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. O matko dorosłego taka jelitówka wymęczy, a co dopiero takiego malucha. U nas ostatnio Mąż chorował, na szczęście na razie mnie i Synka omija — odpukać. Dobrze, że już dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rany, nie wyobrażam sobie jelitówki u takiego maleństwa. Gdy ja ją przechodziłam całkiem niedawno, lekarz od razu wypisał receptę dla Laury gdyby coś się zaczęło dziać i profilaktycznie kazał nam podawać jej herbatkę z suszonych borówek - tak jak Wam. Mnie pomogła, a Laura ostatecznie jakoś się uchowała - zdaniem lekarza dzięki karmieniu piersią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostałam suszone jagody od teściowej. Już teraz będę pamiętała, że w sezonie trzeba zbierać i suszyć ;)

      Usuń
  9. Oj, faktycznie sporo się u Was działo :( najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Ja właśnie przestałam karmić - karmiłam 15 miesięcy. Skończyłam i... dostałam grypy żołądkowej. Na szczęście ominęła ona Hanię. Z piciem nadal mamy problem, chociaż z każdym dniem jest odrobinę lepiej:) powodzenia w rekonwalescencji i powrotach do żłobka i pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Najgorsze co może być to właśnie jelitówka. Jak słyszę że to cholerstwo znowu panuje na wiosce, to wcale z domu się nie ruszam. Ale probiotyk chyba wtedy nawet podany profilaktycznie najlepiej się u nas sprawdza

    OdpowiedzUsuń
  11. ja z orsalitem nie mam problemu, może to dlatego że podaję go lekko schłodzonego i przez rureczkę a najlepiej z pojemniczka załączonego do opakowania, a od jakiegoś czasu podaję dziecku orsalit nutris, on ma lekko wyczuwalny słony smak więc nie ma problemów z podawaniem go

    OdpowiedzUsuń
  12. ja z orsalitem nie mam problemu, może to dlatego że podaję go lekko schłodzonego i przez rureczkę a najlepiej z pojemniczka załączonego do opakowania, a od jakiegoś czasu podaję dziecku orsalit nutris, on ma lekko wyczuwalny słony smak więc nie ma problemów z podawaniem go

    OdpowiedzUsuń