czwartek, 29 października 2015

Finn The Fisher fished fresh fish

 
Kiedyś już wspominałam, że Antek jest alergikiem. Tutaj napisałam też, jak do tego doszłam. Rozszerzanie diety początkowo nie nastręczało problemów, ale z czasem gdy jedliśmy już całkiem sporo, pojawił się problem monotonnych posiłków. Zwłaszcza śniadań, ale nie tylko. Najtrudniej było mi wprowadzić rybę do diety Antka. Zrobiłam chyba największy błąd wybierając tę pierwsza i zniechęciłam tak siebie, jak i Jego. Nasz wyjazd nad morze jednak wszystko uratował i po powrocie zaczęliśmy jeszcze raz. Dziś dla Was przepis, który sprytnie przemyci  rybę i zainteresuje dziecko samodzielnym jedzeniem.

Poszukując "pewnej" ryby trafiłam na panią, która oprócz tego, że sprzedaje, to wie wszystko o asortymencie swojego straganu. W dodatku miałam szczęście za pierwszym razem, ponieważ przede mną rybę kupował kucharz - brał jakieś koszmarne ilości do swojej knajpy i całkiem sporo do domu. Podsłuchując rozmowę (nie trzeba było mieć gumowego ucha), wywnioskowałam, że gość świetnie zna się na rzeczy, więc zapytałam grzecznie, czy by mi nie pomógł. Na start odradzono mi dorsza, bo podobno najbardziej uczula. Z filetów tego dnia był jeszcze halibut i łosoś. Pani zapewniła, że łosoś z hodowli przydomowej, nie karmiony mączką, a pan kucharz pomacał, obwąchał i rzucił okiem mówiąc, że dobry wybór na pierwszy raz, to wyszłam z odrobiną tejże ryby. To był zasadniczy błąd. Łosoś to specyficzna ryba, trzeba ją lubić. Ja nie lubię. Sama zje tylko wędzonego, a dziecku chciała wcisnąć, matka wyrodna. Uwierzcie, że próbowałam zakamuflować go wszystkim. Ba! Zrobiłam nawet uszka z łososiem (istne burżujstwo), no nie przeszło. Antek wyjadł  ciasto, a ryba rosła mu w buzi. Mielił  i mielił (choć to już było zmielone!) - nie dał rady przełknąć. Odpuściłam wiec ryby w ogóle. W lipcu wylądowaliśmy  nad morzem. Obowiązkowo codziennie na obiad był zestaw z ryba. Jak się szybko okazało, musiałam zamawiać 1.5  porcji, bo mój syn jak się dorwał, to nawet ziemniaków nie chciał (normalnie to go odgonić od ziemniaków nie mogę). I tak przez 7 dni jadł dorsza albo sandacza na parze i nic go nie uczuliło. Wróciliśmy do domu i żeby mógł spokojnie sam zjadać zrobiłam kotleciki rybne z jego ulubionym kwiatkiem (czyt. koperek). Zafiksowana po uszy w kaszy jaglanej, używam jej do wszystkiego. Antek wcina aż mu się uszy trzęsą, a ja się cieszę, bo to bardzo rozgrzewająca i zdrowa kasza. Idealna na jesienną słotę. Wersja dla dorosłych również jest pyszna. W sam raz na piątkowy obiad. 


Jak to bywa w publikowanych przeze mnie przepisach - nie ograniczam Waszej kreatywności. Nie podam proporcji, bo każdy przyprawi jak lubi. Składniki też można dowolnie modyfikować, podstawą jest ryba: u nas dorsz, z 400g wyszło 20 kotlecików.

ryba
cytryna
zielenina ( koperek, pietruszka )
kasza jaglana*
jajko**
ser żółty**
dymka
zioła suszone
olej kokosowy/wywar warzywny

* kaszę jaglaną mielę w młynku do kawy; potrzeba ok. 6 łyżek.
**opcjonalnie, w wersji dla alergika nie dajemy 

Z ryby wybieramy ości, myjemy osuszamy, skrapiamy cytryną i wrzucamy do malaksera  wraz z dymką, serem i zielenią. Roztrzepane jajko ze startym serem i posiekaną zielenią dodajemy do masy rybnej, łącząc wszystko łyżką. Przyprawiamy ziołami i dosypujemy dwie łyżki zmielonej kaszy jaglanej. Formujemy kotleciki, panierujemy w pozostałej kaszy. Teraz mamy trzy opcje: smażymy, dusimy lub jedno i drugie. Ja wersje dla Antka podsmażyłam na oleju kokosowym, żeby kotleciki zrobiły się chrupiące z wierzchu, po czym podlałam odrobina wywaru warzywnego i chwile dusiłam pod przykryciem. Podałam z marchewką i buraczkiem. Smacznego!


*inspiracją do przepisu były burgery.

12 komentarzy:

  1. Sama nie lubię ryby i często muszę coś kombinować by mi nie rosła w buzi. Próbowałam łososia i był okropny. Ale nad morzem ryby zupełnie inaczej smakują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inaczej - lepiej. Nie jestem w stanie takiej dobrej ryby zrobić w domu 😊

      Usuń
    2. No właśnie, co to jest, że choćbyś kupiła najlepszą rybę, to i tak nie smakuje jak nad morzem...

      Usuń
    3. I próbowałam na wszystkie sposoby zrobić rybę, a nie osiągnęłam pożądanego efektu. Może to zależy od świeżości ryby? Zapraszam do mnie http://www.4razym.blogspot.com/ nominowałam Ciebie do LBA

      Usuń
    4. I próbowałam na wszystkie sposoby zrobić rybę, a nie osiągnęłam pożądanego efektu. Może to zależy od świeżości ryby? Zapraszam do mnie http://www.4razym.blogspot.com/ nominowałam Ciebie do LBA

      Usuń
  2. uwielbiamy ryby i Twojego sposobu spróbujemy na pewno :)

    buziaki dla Antka :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Super przepis, będę musiała wypróbować!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mmm... brzmi pysznie!
    Ja właśnie od dorsza zaczęłam :) Ola też nie ma uczulenia... zresztą póki co nic ją nie uczula (Bogu dzięki!).
    Tak z ciekawości zapytam, czemu mielisz kasze jaglaną? Czy tylko w tym konkretnym przepisie, czy ogólnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeśli stosuję jako mąkę albo panierkę to mielę. myślę, że ziarenka mogłyby być po prostu twarde ;)

      Usuń
  5. Ciekawy przepis :) Ja za rybami nie przepadam, tzn. zjem ale bez rewelacji. H. natomiast jak na dziecko wychowane nad M. Śródziemnym - uwielbia. Będąc w Turcji spróbowaliśmy podać Laurze super świeżą rybkę, ale pluła dalej niż widziała. Podejrzewam, że córcia wda się w mamę - ryby zaczęłam w ogóle jeść gdy skończyłam bodajże 10 lat :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepyszne danie :) Zawsze miałam problem z tym w jaki sposób podać Tobiaszowi rybę, przez co dostawał ją zazwyczaj tylko gotową w słoiczkach. Ale strasznie mi one śmierdzą ;-)
    W końcu się zdecydowałam przygotować ją (prawie) wg tego przepisu i rewelka, Mały zjadł ze smakiem :) A i ja mu podjadałam ;)
    Jedynie co to nie mieliłam kaszy tylko ją ugotowałam i zmieszałam z resztą. Smażyłam na masełku a potem poddusiłam jeszcze trochę i wyszło przepysznie i zdrowo :)

    OdpowiedzUsuń