wtorek, 9 września 2014

MOJA KOSMETYCZKA



Która z nas czasem nie lubi zapomnieć o makijażu? Wytarte dżinsy, książka i kubek kakao Tak, czy inaczej wyciągnięty dres, związane niedbale włosy, poszarzała cera, brzuch jak u wieloryba i 9 miesięcy zwolnienia lekarskiego to chyba obrazy umęczonych ciężarnych jedynie rodem z holiłódzkich filmideł. Czy to nie kolejny, denerwujący stereotyp? Przyszła matka przecież też pragnie być piękna, śmiem twierdzić, że stara się o to nawet bardziej niż nie będąc w ciąży. Jak zadbać o siebie bezpiecznie, bez szkody dla maleństwa?

Napisałam już kiedyś tasiemca o różnych chemikaliach, których należałoby się wystrzegać w ciąży (o tu). Łatwo jednak tak wymieniać i przepisywać encyklopedie, a kiedy stajemy przed rossmanową półką, nagle okazuje się, że te składy to jakaś czarna magia. Jak sobie z tym radzić? Kupujemy 100% naturalne produkty, w końcu kremy, balsamy, odżywki - wszystko to można mieszać samemu w domu (składniki np. tu). Oczywiście nie wszystko uda nam się zrobić, a lepsza wersja dla wygodnickich to po prostu kupić gotowca :) Niewiele zmieniłam w swojej kosmetyczce odkąd zaszłam w ciążę - być może dlatego, że niewiele w niej mam. Nie należę do osób, które chomikują stertę niepotrzebnych chemikaliów zajmujących pół łazienki/toaletki (choć gdyby zapytać mojego Małża to pewnie powiedziałby coś zupełnie innego :)). Prosta zasada - kupuję to, czego używam. No dobrze - staram się kupować to, czego używam. 
 
Mam bardzo wrażliwą cerę - od lat borykam się z wypryskami. Przeszłam kurację tetracyklinami. Zdecydowanie muszę uważać na to co nakładam na twarz. Jak się okazuje, w ciąży moja skóra wygląda... lepiej! Nie wiem czy to do końca zasługa hormonów, czy raczej tego, że wypijam w końcu 1.5 - 2l wody dziennie. Miałam z tym bardzo duży problem - tak na prawdę w ciągu dnia wypijałam 2 kubki herbaty i kubek kawy i to wszystko czego potrzebowałam (nawet jak szłam na fitness!). Wyniki moich badań w I trymestrze były dość zatrważające, więc trzeba było ten nawyk szybko zmienić. Do tej pory wmuszam w siebie tą wodę, ale efekty są widoczne gołym okiem. Woda to mój kosmetyk nr 1.


 Oczyszczanie twarzy sprowadza się do użycia płynu micelarnego i od czasu do czasu - żelu. W trakcie kuracji antybiotykowej używałam La Roche Posay, Vichy i Biodermę, ale obecnie od dłuższego czasu mam Tołpę i świetnie się sprawdza (więcej tu). 

Mój nawilżacz to chyba najprostszy krem jaki kiedykolwiek stosowałam - Alantan. Przetestowałam go wzdłuż i wszerz, jestem pewna, że posłuży dobrze tak mi, jak i Szkrabkowi. Świetnie nadaje się pod makijaż!

Efekt zombie niweluję pudrem Everyday Minerals, z tej samej firmy polecam również róże. Cienie pod oczami zwalczam świetlikiem z Flos-lek, a moje nie do końca zadowalające rzęsy podkreślam maskarą Maybelline Volume Express Colossal - używam jej już bardzo długo, nie uczuliła mnie, pozostaje bez ewentualnego wpływu na soczewki, więc w ciąży nie kombinuję z niczym innym. Mam też hipoalergiczną kredkę z Bell i liner, najprawdopodobniej Miss Sporty, ale logo z nich zeszło i trudno powiedzieć, czy aby na pewno :)

Nigdy nie byłam zbyt systematyczna w używaniu balsamów. Tak na prawdę, dopiero kiedy zaczęłam odczuwać swędzenie rozciągającej się skóry brzucha intensywniej zaczęłam się smarować. Niby nie mam skłonności do rozstępów, nic do tej pory się nie zadziało w tej kwestii, ale staram się nawilżać i natłuszczać. Od początku na zmianę stosuję bio-oil i masło kokosowe. Oczywiście to ze zdjęcia powyżej nie jest najlepsze pod względem składu - polecam raczej kupić nierafinowany, naturalny odpowiednik (np. ten z BioPlanete). Przyda się nie tylko do ciała, ale również na włosy. Ma naturalne filtry ochronne i nada się również jako ochrona skóry maluszka. Walkę z rozstępami wspomoże również oliwa z oliwek i masaże pod prysznicem (gąbką lub miękką szczotką do ciała).



Co odstawiłam? Głównie maści na wypryski, pastę cynkową z kwasem salicylowym, wysłużony Dermacol, który maskuje wszystko co się da, peelingi do ciała i twarzy, olejek rycynowy, który stosowałam na rzęsy, byle płyny do higieny intymnej i żele pod prysznic (tu polecam całą gamę Białego Jelenia).

Nie da się jednak wyeliminować wszystkiego co może być szkodliwe, a podstawą wszelkiej pielęgnacji jest WODA. Uwierzcie mi na słowo - jestem świetnym przykładem tego, jaki wpływ na organizm ma dostarczanie odpowiedniej ilości wody.

10 komentarzy:

  1. Zazdroszczę... Ja do dziś nie jestem w stanie wypić 1,5-2 l wody dziennie. Na szczęście do tej pory wyniki miałam dobre, zobaczymy jak wyjdą jutrzejsze :)
    Jakie antybiotyki stosowałaś? Ja zażywałam Tetralysal dwukrotnie, działał bardzo ładnie, ale za każdym razem gdy odstawiałam, problem powracał... Każda dermatolożka powtarzała, że w ciąży i po ciąży na pewno cera się poprawi i faktycznie, teraz jakby jest lepiej, choć jakieś tam wypryski i tak się pojawiają... Boję się jednak co to będzie po ciąży... czy ten koszmar znów nie powróci :(
    Długo stosowałam płyn micelarny z Biodermy (różowy), ale pewna kosmetyczka powiedziała mi, że jednak płyn to za mało, że zawsze trzeba używać jakiegoś żelu, bądź pianki oczyszczającej, żeby zmyć warstwę "tłuszczu" i zanieczyszczeń, zwłaszcza po nocy... i faktycznie zawsze po nocy moja cera była tak jakby tłustsza... I długo używałam La roche posay Effaclar albo z Biodermy żelu tego zielonego... Teraz przerzuciłam się na piankę z nivea (choć wiem, że skład rewelacyjny nie jest). A z kosmetyków do mycia używam płynu do kąpieli Baby dream i ostatnio kupiłam żel z peelingiem z Yves Rocher, pięknie pachnie jeżyną :) Ze smarowideł używam balsam odbudowujący do skóry bardzo suchej z Yves Rocher rano, a wieczorem po kąpieli na mokre ciało smaruję się oliwką Baby dream :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Wysłałam Ci zaproszenie na maila, doszło? :)

      Usuń
    2. Dostałam, ale niestety pojawia się jakiś błąd i nie mogę wejść na bloga :(

      Łykałam Tetralysal, do tego miałam jakiś płyn na spirytusie (taki apteczny) i to było straszne, bo kurację przechodziłam w klasie maturalnej. Skóra schodziła ze mnie jak wylinka z węża, plecy wyglądały jakby były poparzone. Pamiętam, że sukienkę na studniówkę musiałam mieć bardzo zabudowaną... Nie najlepiej też czułam się po tych tabletkach.

      Wodę do dnia dzisiejszego wmuszam w siebie. Moja pani doktor powiedziała, że nerki nie działają jak trzeba, są "zamulone" i jak tak dalej pójdzie to będę truła Szkrabka, więc musiałam się zmobilizować. Do tego doszły bóle głowy, bardzo niskie ciśnienie, itd. I wszystko wynikało ze słabego nawodnienia organizmu. Polecam więc nie doprowadzać się do takiego stanu :) i też mam nadzieję, że po ciąży problemy skórne się nie nasilą.

      Jeśli chodzi o mycie twarzy to chciałabym spróbować pianki Liz Earle, ale cena odstrasza :/

      Usuń
    3. Oj to nie fajnie. Ja bardzo dobrze reagowałam na Tetralysal, nie bolał mnie żołądek, ani nic z tych rzeczy i nie łuszczyła mi się tak skóra. Jedną serię miałam w liceum, a drugą przed ślubem... Na ślub ładnie buzia mi się wygładziła, ale niedługo po zaczęło się wszystko od nowa... O dupę rozbić taką kurację. Kiedyś myślałam o pochodnych witaminy A ale to straszne spustoszenie dla organizmu i dużo osób odradzało no i wstrzymałam się :)
      Spróbuję jeszcze raz wysłać zaproszenie, może będzie działało.

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Bardzo fajny post. Z piciem wody to i ja niestety jednak mam problem, ale próbuję to zmienić. Zaczyna się zmieniać pogoda i już widzę przesuszenie skóry. Kilka kosmetyków sobie zapisałam z Twojej listy. Niestety i ja mam wrażliwą cerę. Niespodzianki i podrażnienia pojawiają się niezapowiedziane. Teraz znowu jakieś uczulenie mnie zaatakowało i próbuję twarz doprowadzić do porządku co nie jest łatwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doszłam też do tego, że im mniej kombinuję przy twarzy tym lepiej. Niestety wszystkie myjące kosmetyki wysuszają i trzeba się pilnować z odpowiednim nawilżaniem. Oczywiście ograniczenie makijażu jest bardzo trudne, jeśli chce się maskować wypryski i to takie trochę błędne koło. Trochę trzeba przetrwać patrząć w lustro tylko jednym okiem ;) i zmienić nieco kosmetyki. Po jakimś czasie na prawdę będzie lepiej.

      A! I maseczka z kurkumy: http://evelabel.blogspot.com/2014/01/domowy-sposob-na-piekna-skore.html

      jest super, ale uwaga, bo wysusza!

      Usuń
  3. Na szczęście - moja cera nie należy do wymagających. Wypryski mam "od święta", więc można rzecz, że jestem szczęściarą. I masz rację z tym, że "co za dużo to niezdrowo", bo kiedy używałam kosmetyków typu: jakiś tam "krem bb", puder, korektor pod oczy, to moja cera była fatalna! Zapchana i wtedy od wyprysków uwolnić się nie potrafiłam, a prawdę mówiąc zaczęłam używać z głupoty, bo nie było mi to potrzebne. Odstawiłam, "lecząc" skórę, czyli zadbałam o pielęgnację i wszystko wróciło do normy! Znowu cieszę się piękną skórę, a używam tylko tuszu do rzęs, kiedy gdzieś wychodzę:)

    Obecnie używam:
    1) Płynu micelarnego z BeBeauty z Biedronki, z szałową cenę 5 zł
    2) Żelu - peelingu z BeBeauty z Biedronki, również za 5 zł
    3) Kremu Dermosan (aktualnie półtłustego, ale mam już wersję tłustą na głodne dni) kupuję w aptece za 10zł i służy mi jak żaden inny.
    Z kremem to w ogóle przebojów też miałam sporo, ale w końcu dowiedziałam się, co mi szkodzi - parafina! Podobno ona, przy braku problemów z cerą jest szkodliwa, ale zaś dobra jest gdy ktoś problemy z cerą ma...
    4) Jakiegoś silniejszego peelingu, np. z Joanny co jakiś czas
    5) Masła do ciała z Bielendy (też dostępne były w Biedrze)

    Teraz planuję kupić krem pod oczy, ale muszę zrobić rozeznanie jakie:) Nie przepłacam za kosmetyki, skoro służą mi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj ja dalej nie jestem w stanie wypić tych 2 l wody.. staram się, ale ciężko aby wychodziło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha widzisz u mnie było dokładnie tak w pierwszej ciąży, że tamto wszystko to tylko stereotypy, a ja dbałam o siebie bardziej niż przed. A teraz przy Mai? Wiecznie ulubione dresy, kitek, makijaż w biegu i to nie zawsze, a wieczorem szybko wklepuję krem w brzuch jak mi się przypomni i zasypiam;)) Buziaki:))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zrezygnowałam z niemal wszystkich kosmetyków. Łatwiej mi wyliczyć, co zostawiłam - oliwkę dla niemowląt, płyn do kąpieli dla dzieci, szampon, nawilżający krem do twarzy, tusz i cienie, dezodorant i perfumy. To chyba tyle z podstawowego zestawu:) Niewiele, ale odbiję sobie jak dzieci się urodzą:) W poprzedniej ciąży też wyeliminowałam co mogłam, tak na wszelki wypadek.

    OdpowiedzUsuń