niedziela, 19 października 2014

DLACZEGO ŚWIADOMIE NIE WYBRAŁABYM CESARSKIEGO CIĘCIA?


To może być dość kontrowersyjny post, ale mam nadzieję, że odbierzecie go mimo wszystko pozytywnie - nie chcę tu nikogo urazić. Od zawsze byłam przekonana o wyższości porodu siłami natury nad cesarskim cięciem. Być może spadną na mnie gromy, ale trudno mi zrozumieć kobiety, które świadomie wybierają i umawiają się na CC. Znam również takie, które się tym szczycą i są zachwycone całym zabiegiem. Często decyzja ta nie wynika nawet ze strachu przed bólem, ale po prostu z wygody. Niestety kolejną "ideą" takiej kobiety jest nie karmienie piersią "ze względów estetycznych". Gdzie tu miejsce na miłość i przywiązanie do dziecka, kiedy już na starcie podchodzi się do tego w tak... wyrachowany sposób?

Od początku ciąży byłam pewna, że urodzę SN. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że może zdarzyć się inaczej, w końcu ciąża była niepowikłana, ja zdrowa jak koń. Chodziłam po okulistach żeby upewnić się, że moja wada wzroku nie stanowi problemu i dopytywałam, czy aby bright sign w sercu Antka nie będzie przeszkodą. Chciałam rodzić w wodzie. Z tymi przekonaniami żyłam 9 miesięcy. Ostatnie wyniki badań pokazały, że poród w wannie nie wchodzi w grę, a z czasem doszło do tego, że moje wyobrażenie porodu wywróciło się do góry nogami. Nie wiem właściwie co jest na finiszu porodu naturalnego, bo nie dane mi było niestety doczekać, ale peany nt. CC są mocno przesadzone. Już sam zabieg nie jest przyjemny, nawet po znieczuleniu (chyba, że jesteś pod narkozą - wtedy masz dziurę w życiorysie). Mój brzuch się nie obniżył ani trochę pod koniec ciąży, dlatego Antka musieli dosłownie wycisnąć. CC to jest operacja, nienaturalna ingerencja w nasz organizm. Rozcinane są nie tylko wierzchnie powłoki brzuszne, ale przede wszystkim mięśnie, naruszane jest unerwienie, otwierana macica. Niczego nieświadome dziecko jest na siłę wyciągane z brzucha, a kobietę trzeba jeszcze pozszywać. Pół biedy jak jesteśmy pocięte poziomo, ale bywa przecież i tak, że tną pionowo - wtedy już wszystkie mięśnie brzucha przestają istnieć. Blizna na zewnątrz może i nie szpeci, ale nierzadkie zrosty w środku mogą być odczuwalne już zawsze. A czy to właściwie nasz ostatni poród? Z każdą następną cesarką jest już gorzej. Po operacji nie jesteśmy w stanie zająć się dzieckiem. Zwijasz się przy każdym kichnięciu i kaszlnięciu. Przez 6h leżysz plackiem na przeciwbólowych, a pionizują Cię dopiero następnego dnia. Niemoc jest straszliwa i do tego żal, że nie masz przy sobie tego maleństwa. Kolejna doba wcale nie jest łatwiejsza - trudno wziąć prysznic, brzuch boli, szwy ciągną, w głowie myśl, czy już puściły czy może jeszcze nie. Chcesz wstać z łóżka? Nieźle się musisz nakombinować. Jeśli zrobisz to co ja, czyli już drugiej nocy zostaniesz sama z maluszkiem, uwierz mi, że będziesz płakała razem z nim. W nocy się przebudzi głodny albo do przewinięcia i początkowo delikatnie Ci to oznajmi, ale zanim Ty wykombinujesz jak się przewrócić na bok, zrzucić nogi z łóżka i wstać, dziecko zdąży się rozedrzeć na cały szpital. Bez pomocy jesteś bezsilna. Nie możesz dźwigać, ból brzucha jest nie do przezwyciężenia przynajmniej przez 3 dni, ale to nie znaczy, że po tym czasie mija. Owszem jest mniejszy, wstaniesz już z łóżka, zrobisz niezbędne minimum wokół dziecka. Nie podniesiesz go jednak. Nie pobujasz, nie wykąpiesz, nie ogarniesz bez pomocy nawet po dwóch tygodniach. Gwałtowniejszy ruch, większy wysiłek kończy się omdleniem.

Pierwszy prysznic też szokuje - brzuch jest jak rozciągnięty worek po ziemniakach - bezwładna, asymetryczna galareta, która obkurcza się do stanu akceptowalnego dopiero po jakichś 7 dniach, a i tak nie jesteś do końca zadowolona z jego wyglądu. Musisz to zaakceptować, bo szybko tego nie wyćwiczysz, w końcu nie wolno Ci się przeforsować.

Leżałam na sali z dziewczynami, które rodziły SN. Po dwóch godzinach od porodu same brały prysznic, szły po dziecko, same wszystko ogarniały. Nie wyglądały na obolałe i zmęczone. Karmiły od razu bez problemu.  To  przykre dla Ciebie - leżącej matki, która nie może zająć się dzieckiem i do wszystkiego musi dojść małymi kroczkami.

Dzisiaj jestem 11 dni po CC, w piątek zdjęto mi szwy. Brzuch nadal boli, każde podniesienie Szkrabka jest mocno odczuwalne. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze kręgosłup, bo jak nie możesz się podnieść mięśniami brzucha to wszystko spada na plecy. Niestety po kilku dniach kręgosłup też zaczyna protestować. 

Dochodzę do siebie, jest lepiej niż w szpitalu,  ale ciągle mam obraz tych dziewczyn które rodziły naturalnie, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu o wyższości porodu naturalnego. 



20 komentarzy:

  1. No cóż, jak dowodzą badania poród SN jest też o wiele bezpieczniejszy dla dziecka... bo dziecko dostaje wiadomość, że to już, a w trakcie CC jest wyjęte nagle i niespodziewanie... i nie zawsze to akceptuje... czasem pojawiają się trudnośc adaptacyjne itd... Z tymi CC jest różnie, jedni znoszą je dobrze (tak jak np. moja kuzynka), nawet lepiej niż poród SN, z który męczyła się potwornie, ale jednak w większości chyba jest tak, jak opisujesz...
    Ja się właśnie zastanawiam jak to ze mną będzie. Bardzo chciałabym rodzić SN ale miałam złamanie kompresyjne kręgów lędźwiowych i mam przepuklinę, więc nie wiem co na to neurolog. Jestem umówiona na grudzień na wizytę i będę rozmawiała co w moim przypadku będzie lepsze... CC czy SN, choć z tym porodem SN to nigdy nic nie wiadomo (bo różnie to bywa, prawda?). Tak więc nie nastawiam się, co ma być, to będzie... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że jeśli jest wskazanie do CC to nie da rady inaczej, 3mam kciuki żebyś też pod koniec ciąży nie miała większych problemów z kręgosłupem, bo przecież trochę ciężaru się nosi.

      Usuń
  2. Moje odczucia dotyczące CC są niemal identyczne z Twoimi. Całą ciążę szykowałam się na poród SN, a w ostatniej chwili ze wskazań medycznych miałam CC. Dojście do siebie po tej operacji zajmowało bardzo dużo czasu. Faktycznie, w szpitalu dziewczyny po porodzie naturalnym śmigały po korytarzu, a ja miałam problem z przejściem kilku kroków. W domu wiele czynności sprawiało mi problem. Ech, kto myśli, że CC jest doskonałym rozwiązaniem, które chroni przed bólem jest w błędzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech kochana jakbym czytała o sobie. Mi mija tydzień po CC niby funkcjonuje normalnie ale córki dłużej nie ponosze, nie postoje, nie schyle się, siąść na Wc to też wyzwanie. Z łóżka już wstaje normalnie ale kręgosłup boli. Szwy targaja. Cóż zrobić? Najbardziej żal mi małej która na początku przez 2 dni nie miała matki. Jestem całym sercem za CC

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyłka za SN:)CC to za duża ingerencja w nasze ciało a i tak jak przy SN męczy polog.

      Usuń
  4. Zgadzam się z Tobą. Ja również nie rozumiem kobiet, które dla własnej "wygody" decydują się na CC. Sama dwukrotnie rodziłam SN, aczkolwiek drugi poród był pod znakiem zapytania, ze względu na nie do końca odpowiednie ułożenie malucha. Do tej pory cieszę się, że drugiego synka udało się również urodzić SN. Jeśli chodzi o pierwszy poród to Mały trochę mnie poszarpał, więc dopiero po tygodniu byłam w stanie normalnie usiąść - aczkolwiek byłam w stanie normalnie funkcjonować. Przy drugim porodzie zastanawiałam się dlaczego z łóżka porodowego mam się położyć się na łóżku na którym zawiozą mnie do sali poporodowej skoro ja jestem w stanie sama tam dojść :) Na prawdę. I w sumie po 15 minutach brałam już prysznic i normalnie mogłam zajmować się Maleństwem.
    Aczkolwiek leżałam na sali z Panią, która rodził 3 razy. 2 razy naturalnie i 1 raz CC i bardzo sobie CC chwaliła. Więc myślę, że ile kobiet, tyle opinii.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie "wybrałabym" sobie cc, jeżeli nie ma wskazań medycznych, to nie rozumiem jak można zafundować dziecku i sobie coś takiego. Ale dla mnie poród sn też nie jest taki kolorowy. Byłam mocno nacięta i też nie mogłam się przekręcić, wstać z łóżka. Nie raz chciało mi się płakać z bólu. Przez pierwszy tydzień w domu w większości mąż zajmował się malutką. Ja wstawałam tylko na karmienia. Pierwszy raz usiadłam w miarę normalnie chyba po ok. 2 tygodniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, poród SN też może się skończyć szyciem, ale jednak jest większe prawdopodobieństwo, że się jednak uda uniknąć radykalnych nacięć. Najbardziej przykre, że chcesz się zająć maluszkiem a nie dasz sama rady :/

      Usuń
  6. Do teraz mam przed oczami widok dziewczyny, która szpitalny korytarz przemierzała zgięta jak paragraf i z ogromnym bólem na twarzy. A była już kilka dni po porodzie!
    Za to na sali przed porodem leżałam z dziewczyną, która czekała na CC. Był to jej drugi poród - pierwszy również CC. Na drugi sama świadomie się zdecydowała żeby odbył się w ten sam sposób. I bardzo sobie chwali.
    Ile ludzi tyle opinii, jednak ja wolę zdecydowanie SN. Też boli ale można funkcjonować, a z każdym dniem jest ogromna poprawa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja początkowo bardzo chciałam CC. Dla mnie jakoś poród naturalny wydawał się no nie wiem jakiego określenia by tu użyć, aby nie zostać źle odebraną - ale no byłam bardzo negatywnie nastawiona. A to przez to że jak widziałam poród SN to przed oczami miałam - łyżeczkowanie po porodzie, używanie kleszczy, szycie krocza czy inne straszne rzeczy. A w koło same opowieści - wiesz, bo moja znajoma to po porodzie SN to prawie miesiąc siedziała na piłce bo nie dawała rady, masakra! była tak porozcinana, że plakała z bólu i ciągle na przeciwbólowych - . I inne tego typu historie. Wtedy myślałam- tylko cesarka. I nie było tak jak piszesz- że te które umawiły się z premedytacją na cesarkę nie chciały karmić piersią bo ja chciałam. Bardzo. Poród SN wydawał mi się nieestetyczny ale karmienie wręcz przeciwnie. Teraz jest mi obojętnie- widzę minusy w każdym z porodów. I myślę że wszystko zalezy od osoby. Wiem że statystycznie ciężej się dochodzi po CC. Ale czym bliżej końca to ja jestem skłonna nawet bliżej SN, chociaż jeszcze jakiś czas temu każdemu mówiłam że nie ma takiej opcji! A teraz myślę- szybciej do siebie dojdę, nie będę mieć blizny i dlaczego mam mieć te strasze scenariusze - może mój poród nie będzie taki zły. No ale zobaczymy jak przyjdzie mi rodzić, bo dzisiaj lekarce coś nagle się nie spodobało. Ale to wyjdzie na dniach. U Ciebie wyszedł taki najgorszy scenariusz - nie dość że się wycpierpiałaś, to jeszcze CC :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, zapewniam Cię, że gdybyś zobaczyła CC to od razu odechciałoby Ci się ;)
      Ja miałam podobnie na praktykach na studiach. Byłam przy porodzie SN i jak to widziałam, powiedziałam sobie, że chcę rodzić przez CC, ale następnego dnia jak poszłam na CC i zobaczyłam, co oni tam wyprawiają... to powiedziałam, że wcale nie chcę rodzić :D

      Usuń
    2. Widziałam od strony personelu medycznego poród SN, poród SN z użyciem kleszczy (i takiego miałam "przyjemność" doświadczyć na własnej skórze) i poród przez CC.
      Ze względów medycznych oczywiście jestem za porodem SN, jednak nie ma co straszyć, że cesarka jest taka straszna :)
      Biegałam w fartuchu przy cesarce w # miesiącu ciąży, nie zemdlałam i nie padłam trupem, więc bez przesady :)

      Usuń
  8. Kochana wiem co przechodzisz. Mój poród był książkowy.Termin miałam na 6-8 kwietnia i Maluszek punktualnie zaraz po pólnocy 8 zaczął wychodzić na świat.Już na porodówce wszystko toczyło się błyskawicznie.Mimo,że był to mój pierwszy poród a mały ważuył 3860g urodziłby się w godzinę. No właśnie,,,gdyby na finiszu nie zablokował się główką. Zostałą podjęta decyzja o cięciu,b nie było postępów drugiej fazy porodu. Ja byłam o tyle w dobrej sytuacji,że synek był ze mną cały czas.Nawet na sali pooperacyjnej. Nie miałam też ściąganych szwów,były chyba rozpuszczalne. Wiem,że na drugi poród mogę od razu zażyczyć sobie cesarskie cięcie,ale nie chcę. Wspaniale wspominam to wydarzenie w moim życiu i że dziecko samo decydowało,kiedy jest gotowe do wyjścia. Tylko trochę za bardzo się pospieszył i czółkiem szedł.Wiem,że poród siłami natury,lub choćby jego próba jest bardzo ważna i dobra dla dziecka.Cieszę,się że z Tobą i maleństwem jest dobrze:)ściskam Dzielna Mamo:)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja kiedy w ciąży naczytałam się na forach jak wygląda poród SN uparłam się na CC...co więcej byłam skłonna nawet za nią zapłacić. Na całe szczęście wybił mi to z głowy mój mądry Jakub przedstawiając co mi rozetną i ile czasu później będe dochodzić do siebie. Na szczęście u mnie skończyło się na porodzie SN i współczuje każdej dziewczynie, która miała CC, a nastawiała się na inny scenariusz. Ściskam bardzo mocno i trzymaj się, z każdym dniem będzie lepiej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgadzam się z Tobą w 100%! I mimo, że przeogromnie boję się bólu porodowego, nawet przez myśl mi nie przeszło załatwienie sobie cesarki... Przykro mi, że nie mogłaś urodzić tak, jak sobie zaplanowałaś, ale najważniejsze, że Ty i maluch jesteście cali i zdrowi :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę podobnie, choć porodu bałam się jak niczego innego. Rodziłam sn 2 razy, było ciężko, ale mam kilka bliskich koleżanek które miały cc, nie z wyboru i jednak faktycznie gorzej się dochodzi do siebie. Ale cóż, tak czasem bywa, że człowiek nie ma wyboru.
    pozdrawiam, trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak mus to mus nic nie poradzimy, ja na początku ciąży miałam takie myślenie "chcę RN ale jak lekarz powie że trzeba CC to się ucieszę..." teraz wiem że na pewno bym się nie ucieszyła, poród naturalny był trudny, tak bolało jak cholera ale było jednocześnie super ekstra i cudownie. Mam nadzieję że wszystkie dzieci dam rade urodzić naturalnie :)
    Kochana trzymaj się ! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. ja przezyłam dwa rodzaje porodów - CC i SN - oba okropne:(( Trzymaj się i powodzenia. Zapomina się o tym bólu w końcu...

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo dobrze Ciebie rozumiem ponieważ przeszłam przez to samo z tym,że ja dziecko dostałam od razu a nie na drugi dzień. U mnie przyczyną cesarki była mała miednica i brak skurczy przed porodowych.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Dwa razy chciałam rodzić naturalnie i dwa razy skończyło się cesarką. Szkoda, że dopiero po tygodniu przypomniałam sobie technikę wstawania po cięciu, którą wypracowałam za pierwszym razem. Aktualnie minęły 3 tygodnie i jestem sprawna co nie znaczy, że nie odczuwam cięcia. Małego miałam przy sobie zaraz po cięciu. Pierwszej nocy mogłam wołać położne, aby podały mi dziecko, potem radź sobie sama.

    Nigdy nie zdecydowałabym się na CC świadomie i na własne życzenie. Niestety pierwsze CC, spowodowało drugie. W trakcie okazało się, że poprzednia blizna na macicy mocno się juz rozeszła i podczas SN mogła pęknąć, a sama macica zrosła się z pęcherzem. Fundowac sobie to na własne życzenie? Nie dziękuję.

    Ściskam i dziękuję za udział w linkowym party!
    Karolina z Żyj Kochaj Twórz

    OdpowiedzUsuń